Gorce zimą: Wokół Turbacza

18 czerwca 2019
Gorce zimą: Wokół Turbacza

Gorce zimową porą to piękna sprawa. Mniej turystów, inwersja powietrza, cudne widoki dokoła. Jednak i biegowo da się podziałać. Noc, ciemność, latarki czołowe, masa śniegu pod nogami, temperatura poniżej zera stopni i dużo powalonych drzew na szlaku. Cóż można chcieć na mocniejszy, siłowy trening?

Wybieganko odbyłem z moim dobrym kolegą Patrykiem Grabskim, z którym razem byliśmy na wyjeździe trekkingowo-szkoleniowym „Beskidzka Zima” zorganizowanym przez Biuro Podróży OFF Travel. Po całym dniu wędrówki i spacerów wokół Turbacza postanowiliśmy wykorzystać późne popołudnie by dokonać jeszcze mocnego wejścia w teren.

O całym weekendowym wyjeździe można poczytać tutaj:

Beskidzka Zima na Turbaczu z Kowańca

W tym poście natomiast skupię się na samej trasie, która jest godna polecenia! Jeszcze dodajmy zimowe warunki i mamy konkretną wyrypkę.

Przybywając do obiektu po dojściu z Kowańca z grupą przez Bukowinę Miejską poszliśmy jeszcze na 3 kilometrowy spacer na Halę Turbacza i szczyt ćwicząc po drodze umiejętności nawigacji. Po tych wszystkich przebojach wróciliśmy znowu do schroniska, gdzie właśnie wybiła godzina 18. Przebrałem się w ciuchy biegowe razem z Patrykiem wyszliśmy przed obiekt ubrani w geterki Robin Hooda. Założyliśmy pętelkę około 20 km przy świetle czołówek. Wyszło dosyć zacnie. Pierwiej pobiegliśmy na Halę Turbacza, gdzie kawałek podbiegliśmy pod Czoło Turbacza by żółtym szlakiem zbiec do Przełęczy Borek. Następnie zmieniliśmy kolor oznaczenia na niebieski i tak cały czas w tracą wysokość dotarliśmy do krzyżówki z drogą, która na wschód wiodła Rzek, a w przeciwnym kierunku do Jaworzyny Kamienickiej i Bulandowej Kapliczki, która była naszym celem. Zbieg był miękki, ale bardzo męczący, gdyż w pełnym śniegu. Śladów założonych nie było więc brodziliśmy w śniegu powyżej kostek. Można by rzecz, że na szczęście tylko powyżej kostek, bo i często do kolan się zdarza. Powalone drzewa, konary podnosiły poziom trudności, na szczęście to był  cały czas zbieg. Pod górę było i ciężej – bo pod górkę i łatwiej zarazem. Wszystko dzięki szerokiej drodze, przygotowanej pod wozy do zrywki drzewa. Podłoże też nadawało się do utrzymywania dobrego tempa, gdyż śnieg było tylko do kostek. Mogliśmy złapać oddech i napierać dzielnie pod górę. W miarę prężnie dotarliśmy do kapliczki, którą ufundował sobie sam właściciel polany – baca Bulanda. Od Jaworzyny już w trudnym i kopnym śniegu przedarliśmy się pod Kiczorę, gdzie połączyliśmy się z Głównym Szlakiem Beskidzkim (kolor czerwony). Pogoda znacznie się pogorszyła, nadeszło mleko, śnieżyca i bardzo mocny wiatr. Na Długą Halę wybiegliśmy w największą śnieżycę. Drogę tyczyły nam zawiane ślady i tyczki wbite co kilkadziesiąt metrów. Blado migoczące w oddali światło schroniska dawało siłę nogom na te ostatnie metry podejścia z Przełęczy Długiej. Dystans zacny jak na śnieg i wieczorny wybieg. Pozostało tego dnia tylko napić się grzańca i posiedzieć w miłej atmosferze.

0 komentarz

Mogą cię także zainteresować

Napisz co myślisz


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.