Diadem Polskich Gór – Dzień IX – Jazda po Beskidach

10 maja 2019
Diadem Polskich Gór – Dzień IX – Jazda po Beskidach

Nie dla każdego

Góra, którą ostatni raz odwiedziłem przelotem w 2013 roku na pierwszej mojej imprezie Ultra w życiu – KIERAT 2013. Akurat na Luboniu trasa osiągała 50 kilometr, czyli połowę. Był to czas zawrotki i powrotu. Jeżeli kolega Michał to czyta (mój partner w tej imprezie) to doskonale pamięta emocje i zniszczenie jakie nam wtedy towarzyszyło. Jest co wspominać. Podjechałem na Przełęcz Glisne, skąd czerwonym szlakiem, miejscami pionowo wspinałem się prostą ścieżką na punkt kulminacyjny. Oj łatwo nie było, a niektóre rodziny z dziećmi przeżywały wręcz chwile grozy. Nie chodzi tu bynajmniej o dzieci, bo one napierały do przodu dzielnie. Raczej rodzice i rubaszne żony w adidaskach, sandałkach, klapkach i topiącym się w skwarze Słońca makijażu pękały dosłownie i w przenośni. Co się z nimi stało? Na powrocie kilku ekip już nie widziałem, więc na 110% zawróciły. Na szczycie znowuż dosyć sporo ludzi, gdyż pogoda dopisywała i zachęcała ogromnie bardzo do wycieczek na punkty widokowe. Przybliżyłem się podczas krótkiego odpoczynku do jednego z Przewodników Beskidzkich, który na szczyt wyprowadził wycieczkę i opowiadał o panoramie. Zawsze to warto odświeżyć sobie szczyty dokoła, więc ochoczo i z radością słuchałem. Powrót był zdecydowanie trudniejszy ze względu na bardzo duże nachylenie i nogi nie powiem której świeżości. Dobrze, że kijki pomagały odciążyć niezbyt już działające stawy.

Śnieżnica i Ćwilin

Schronisko PTTK na Luboniu Wielkim

Ehh te panoramki. Od lewej: Szczebel, Cięcień, Lubogoszcz, Śnieżnica

0 komentarz

Mogą cię także zainteresować

Napisz co myślisz


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.